Temat pieniędzy to ważny temat w życiu każdego człowieka, także chrześcijanina. Stąd drugi raz w tym roku biorę go do rozważań.
Boża ekonomia- Bóg pozwala nam popełniać błędy. To my musimy się nauczyć właściwego korzystania z pieniędzy. Zimą pisałam Wam o tym, że spowiadam się mężowi z każdego rachunku. Kwestię kontroli wydatków mamy już omówioną – przypominam Wam ten wpis. Nawiasem mówiąc, niedługo ukaże się w całości w jednej z książek 😉 Nie mogę się doczekać!
Jeśli chodzi o moje wydatki to w tym roku jestem bardzo zadowolona z zakupów odzieżowych dla najmłodszych. Oto moje odkrycie.
Uwielbiam zakupy w grupach na Facebooku
Powiem Wam szczerze, że nie mam oporów przed kupnem rzeczy używanych, ba, w aktualnym roku prym w tym wiodą u mnie lokalne grupy na Facebooku. Kupuję naprawdę dużo rzeczy po dzieciach sąsiadek za… kilka(naście) złotych. Klocki Lego nowe 180 zł, moje używane za 30, markowe gry cena w sklepie 150, na grupie używana 20, ubranka dziecięce (t-shirty, bodziaki, spodenki, sweterki) w cenie ok. 4 zł/szt, kurtki w cenie 15-30 zł. Mogę wymieniać i wymieniać… Odbieram rzeczy podczas zakupów lub po drodze ze spaceru. Polecam! Trochę gorzej sprawa działa w drugą stronę, bo przesycenie rynku powoduje, że naprawdę trudno coś sprzedać, ale wymieniony sposób sprawił, że trochę udało mi się ograniczyć wydatki na ubrania, a wolne środki przeznaczam na inne cele.
Jest też kwestia, nad którą pracuję i chcę popracować dalej, mianowicie polityka żywnościowa. Podobno bardzo skuteczne są jadłospisy tygodniowe. Muszę wypróbować!
Bóg a finanse
Wróćmy jednak do Bożego podejścia do spraw finansowych. Od kilku lat to modny temat konferencyjno-rekolekcyjny, do którego podchodzę z dużym dystansem. Jest dużo myśli, które są tam warte uwagi, inne- przyznam szczerze, dla mnie są nie do przyjęcia. Pierwsza z nich to kwestia kredytowa. Na jednej z konferencji „Biblia a finanse” (2013 r.). Usłyszałam, że życie z kredytem to życie ponad stan. Wynajmując, gdy wpadasz w problemy- zmieniasz mieszkanie na mniejsze, albo trafiasz pod dach rodziny, ale nie masz na szyi pętli kredytowej. Tymczasem otwarcie się przyznaję do kredytu mieszkaniowego. Wolę spłacać raty, ale za 30 lat być na swoim. Nie mam też chęci na przeprowadzki, bo właściciel chce mieszkanie dać dziecku czy je sprzedał. Osobiście uważam kredyty konsumpcyjne za życie ponad stan (np. na sfinansowanie zagranicznych wakacji) i możliwość wpadnięcia w spiralę zadłużenia. Kredyt mieszkaniowy widzę jako inwestycję długoterminową.
Druga sprawa to dziesięcina, ostatnimi czasy w wielu ruchach kościelnych modne jest przekazywanie 10% zarobków na cele Boże. Fanką, ani propagatorką dziesięciny nie jestem (już raz Wam to pisałam), ani jej nie daję. Ale o Kościół niewątpliwie się troszczę. Nie tak dawno wsparliśmy (ile mogliśmy) budowę pewnego kościoła, gdzie sam proboszcz mówił, że trafiło mu się kukułcze jako diecezji, a teraz… wspólnota odżywa. W lokalnym wymiarze myślę np. o wspieraniu Kościoła swoim czasem i zaangażowaniem. Wielu z Was wie, że dużo energii kosztowało mnie współorganizowanie Balu Wszystkich Świętych. Już szykuję się do kiermaszu parafialnego Caritas, z reguły przygotowywałam pudło pierniczków, myślę, że w tym roku będzie podobnie
W tych konferencjach biblijno – finansowych podoba mi się natomiast zwrócenie uwagi na kwestię oszczędzania „na czarną godzinę”, w myśl nauki starotestamentowej o siedmiu latach chudych i tłustych. Oszczędzanie to ważna sprawa, której w szkole nie uczą. Ale edukatorzy finansowi zwracają na to uwagę, a Polacy takiego zabezpieczenia… nie mają. To, że dziś budżet się „spina”, to nie znaczy, że zawsze tak będzie. Nagła utrata pracy, wypadek, kontuzja, choroba… i zaczynają się problemy. Edukatorzy finansowi mówią o buforze bezpieczeństwa wynoszącym sumę odpowiadającej 6 - 9 miesięcy maszych wydatków.
Doceniam też w tych prelekcjach skupienie się na tym, jak finanse mogą służyć, a nie oddalać nas od Boga. Zróbmy więc sobie teraz sobie taki (modne słowo) research, po Bożemu mówiąc- rachunek sumienia.
Na co uważać?
- gdy zarabianie pieniędzy staje się ważniejsze od Boga. Boga nikt nie widział, a pieniądze tak. Tymczasem naszym ziemskim celem powinno być niebo. Świętość. Zbawienie.
Pamiętacie Skrzypka na dachu i jego „Gdybym był bogaty?”…, ach, gdyby mieś pieniądze, gdyby mieć ich więcej, świat byłby u moich stóp. Czyżby?
Pieniądz powinien być środkiem na zaspokojenie potrzeb, a nie bogiem.- nadmiar pieniędzy oddala od Boga. Konsumpcjonizm bywa niebezpieczny i uzależniający. Gromadzenie dóbr niekoniecznie świadczy o tym, że ich potrzebujesz. Czy gadżety itp. naprawdę są Ci do czegoś użyteczne, czy za ich pomocą starasz się budować swoją pozycję i prestiż, szpan. Pieniądze powinny być właściwie wykorzystywane. Skoro mamy świadczyć całym naszym życiem, to strefą finansową też.
- na niedobór i nadmiar pieniędzy. Ubóstwo grzechem nie jest, absolutnie. Ale może powodować niekorzystne, czasem przestępcze zachowania. Identycznie jest z bogactwem, może prowadzić do nałogów, nieszczęść. Nikt nie powiedział, że świętym nie można być mając duże zasoby finansowe. Trzeba tylko umiejętnie z nich korzystać. Przypomina mi się św. Jadwiga Królowa, która przeznaczała wiele środków materialnych na pomoc charytatywną i edukacyjną.
Czekam na Wasze myśli i sugestie, rozwińmy razem ten temat, porozmawiajmy o pieniądzach.